wtorek, 14 kwietnia 2009

"Edzia" (2)

Króliczek


Cały dzień przebawiła z tym cudnym, malutkim stworzonkiem, które dostało się do mieszkania rodziców Edzi za sprawą wuja. Kupił nieopatrzenie małe puchate żyjątko z myślą o swojej córeczce, kuzynce Edzi. Nie wziął pod uwagę, że musi załatwić jeszcze kilka spraw na mieście przed powrotem do domu, na wieś. Nie wiedząc, co zrobić, przywiózł malutkie zwierzątko na parę godzin pod opiekę do swojej siostry, a mamy Edzi mieszkającej w mieście. I tym sposobem mały króliczek dostał się w ręce Edzi.

Od pierwszego wejrzenia króliczek zdobył sobie całą miłość, całą uwagę małej dziewczynki. Mieścił się w dłoni, a jego serce biło tak szybko, gdzieś pod delikatnym puchem sierści, że kiedy Edzia wzięła go na ręce wydawało jej się , że za chwilę dojdzie do granicy swych możliwości i … stanie. Postawiła ostrożnie króliczka na podłodze. Na początku niepewny, nie wiedział, jak znaleźć się w tej sytuacji. Ale po chwili już chodził po dywanie: na początku zaczął powoli sprawdzać ruchliwym noskiem przestrzeń przed sobą. Chodzenie, a właściwie bardzo powolne dostawianie tylnich nóg do przednich, wydawało się pewniejsze, gdy króliczek odwracał się i znaną już drogą wracał w kierunku Edzi. Obserwowanie małego stworzonka było zajmujące, nic więc dziwnego, że mama Edzi ze zdumieniem spoglądała co jakiś czas z kuchni, żeby zobaczyć córkę, która wreszcie siedzi nieruchomo.

Króliczek był niezdarny, ale oswajanie pokoju Edzi szło mu całkiem sprawnie. Sprawdzanie, czy miękka materia pluszowego okrycia fotela jest zdatna do zapełnienia małego brzuszka, pochłaniała go bez reszty. Nawet jeżeli nie uda się jej zjeść, to zawsze przecież można ją posiekać dla samego użycia siekaczy. Sprawiało to króliczkowi satysfakcję i niewątpliwą przyjemność, dlatego Edzi nie przyszło do głowy, by udaremniać niszczycielskie zapędy małego przyjaciela. Przeciwnie, siedziała bez ruchu i patrzyła, jak małe białe ząbki dopełniają wzór na kapie dodatkowymi zawijasami.

Przeraźliwy dźwięk gwizdka czajnikowego z kuchni przeciął ciszę i Edzia pierwszy raz zobaczyła na przykładzie króliczka, co to znaczy „zamienić się w słuch”. Cały drżał. Małe uszka wyciągnęły się w górę tak bardzo, że niemal podwoiły jego długość. To, jak się zachować w sytuacji zagrożenia życia, jest wpisane w jego króliczość. Nie ma chwili wahania, nie ma chwili zwłoki – staje w pełnej gotowości a mocnymi uderzeniami silnych nóg, jak alfabetem Morse’a, daje znać innym królikom, nadaje sygnały, które mają ostrzegać.

Edzia patrzyła zauroczona, na królika i jego odkrywanie świata. Niedawno sama odkrywała świat, próbując go z taką samą niepewnością. Odkrywa go też teraz, patrząc na małego króliczka.

Nadszedł ten moment, kiedy wujek przyjechał i zabrał to zwierzątko, które sprawiło tyle radości. Łzy napłynęły do oczek Edzi. Usteczka złamały się w podkówkę, nosek zaczął drżeć tak samo, jak nos króliczka. Edzi wydało się, że bez króliczka świat po wyjściu wujka po prostu przestanie istnieć. Pierwszy raz Edzia czuła się tak pozostawiona bez nadziei. „On pewnie też będzie tęsknił za Tobą.”- powiedziała mama. „ … już tęsknię…” - zachlipała Edzia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz